Kobieta jako wypadkowa zaprzeczeń: nie-dziecko, nie-mężczyzna. Igranie z tożsamością płciową, przekraczanie sztywnych granic, nie do końca poważne, a momentami mocno humorystyczne. To francuska surrealistyczna artystka Lucy Renee Mathilde Schwob, która przyjęła męskie nazwisko, Claude Cahun – i jako Claude tworzyła do końca życia, związana z partnerką o męskim imieniu Marcel. W swoich autoportretach wcielała się w postaci męskie, dziecięce, znane i nieznane. Tożsamość traktowała jako punkt wyjścia do najróżniejszych eksperymentów. To też główna idea jesiennej kolekcji Acephala, „Don’t kiss me” – wznieść się ponad płeć, zasady i przyzwyczajenia. Twórczość Cahun zainspirowała Monikę Kędziorę i Bartka Korzeniowskiego do całkiem nowego spojrzenia na modę kobiecą.
Twórcy Acephala już w debiutanckiej kolekcji dali do zrozumienia, że potrafią znaleźć oryginalny i zaskakujący temat, a jednocześnie stworzyć ubrania, których silna historia czy osobowość nie zdominuje. Nie inaczej jest tym razem. Kobieta, mężczyzna i dziecko przeplatają się zgodnie w formach, fasonach i nadrukach, niedosłownie, lecz widocznie. Elementy męskiej garderoby zostają dodatkowo obciążone strukturą i wagą materiału, zgrzebne i dziwne w dotyku, z dodatkiem gumy czy z elementami szorstkiej lureksowej przędzy. „Wzięliśmy to, czym kobieta nie jest i za pomocą opozycyjnych elementów stworzyliśmy nową kobietę, która odważnie eksperymentuje ze swoim wizerunkiem, przekraczając granice pomiędzy tym co męskie/kobiece i dojrzałe/niedojrzałe. Unika kategoryzacji i ograniczeń. Jest trochę kobietą, trochę mężczyzną, trochę dzieckiem” – mówią projektanci. Więc marynarki, kamizelki i spodnie zapożyczone z męskiej szafy kontrastują z naiwnymi, jakby dziecięcymi rysunkami graficznych ust i serc, zdobiących wełniany dżersej oraz geometrycznymi żakardowymi kwadratami w niepokojących, nieco przybrudzonych odcieniach brązu, żółtego i różu na szarym tle. Jakby ktoś w fabryce tekstyliów postanowił się zabawić i dorysować tu i ówdzie maksymalnie uproszczone symbole. Z kolei kobiece sukienki i spódnice prócz dość klasycznej czarnej wełny mają wersje z włoskiej tkaniny z celofanowych frędzli oraz gniecionego japońskiego denimu. Usta i kwadraty przeniesione zostały też na gruby flausz: ręcznie wycięte i podszyte recyklingową satyną. Dziecięca wydaje się też sama forma – niektóre z ubrań powstały specjalnie w wersji zbyt obszernej, można się w niej zgubić podobnie, jak dziecko gubi się w ciuchach dorosłych, które w sekrecie przymierza przed lustrem.
„Don’t Kiss Me” to także pierwsze w historii polskich (a być może nie tylko polskich) marek artystyczne wykorzystanie aplikacji Instagram. Czarno biały nadruk obecny na jedwabnej koszuli to martwe natury sukcesywnie umieszczane na instagramowym profilu marki: kompozycje ze szczotek, metalowych podkładek, biurowych spinaczy, grudek soli, igieł czy… selera naciowego ułożonych w marmurowej popielniczce. Igły układają się w słowa tytułu, tekst obecny jest też na mankietach koszuli. Cała kolekcja to nie tylko świetnie oddany koncept. To też szereg przyjemności dotykowych. Za wybór i skomponowanie surowców autorom należałaby się jakaś oddzielna nagroda. Szorstkie, miękkie, twarde, drapiące, śliskie, matowe, błyszczące plus całkiem sporo niewygodnych barw. A jednak mamy spójność i wyraźną ideę, nieprzytłoczoną przez charyzmatyczną postać wspomnianej na początku artystki. Czekam na więcej, bo jeśli Monika i Bartek będą gonić w takim tempie, wkrótce ustawimy się w kolejce na jeden z ważniejszych w sezonie pokazów.
Zdjęcia: materiały prasowe Acephala